przez michmech » 2013-04-23, 17:47
Praktyki w teorii są dobrym i sensownym pomysłem, bo mają uczyć i przygotowywać do podjęcia pracy. Powinny przybliżać zagadnienia, z jakimi spotkamy się w przyszłości i konfrontować naszą teoretyczną wiedzę z rzeczywistością.
To tyle jeśli chodzi o teorię. Prawda jest taka, że w większości wypadków studenci stają się darmową siłą roboczą, wykonując prace dla ludzi z zerowym wykształceniem i doświadczeniem. Silnie nacechowane takim podejściem są praktyki organizowane przez uczelnię. Zakład się cieszy, bo dostanie darmowych robotników do przykręcania śrubek na taśmie, a uczelnia, że ma problem z głowy. Dlatego też wiele osób organizuje fikcyjne praktyki lub szuka ich na własną rękę. Osobiście preferuję tę drugą opcję. Oczywiście mówię z perspektywy studenta WM, bo nie wiem jak wyglądają prakty na jakiejś chemii czy architekturze.
Wiadomo, że nikt nie dopuści studentów do wykonywania jakichś skomplikowanych operacji, konstrukcji czy opracowywania nowych technologii. Ale na pewno dałoby się to zorganizować sensowniej, wyznaczyć opiekunów, którzy uczyliby czegoś, a nie pilnowali tylko wyrabiania hiper normy na godzinę. Pracowałem sporo jako tzw. "fizol", paprząc się nieraz po łokcie w smarze. Nie mówię, że taka praca nic nie daje i niczego nie uczy, bo tak nie jest. Od takich tokarzy czy spawaczy można często nauczyć się więcej niż od doktora z polibudy, który ma tylko doświadczenie w czytaniu książek. Ale żmudna i monotonna praca przez 8h dziennie, przez miesiąc, przykręcając tę samą śrubkę to ciut przesada. Więcej można się nauczyć w 2 dni niż w cały miesiąc takiej odmóżdżającej pracy, pod warunkiem, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zainteresować i przekazać wiedzę. Poza tym to strata czasu, ale i pieniędzy, bo w tym czasie można by poszukać normalnej pracy, a nie wolontariatu.
Niestety, jaki przemysł, takie praktyki. U nas nie ma podejścia jak w zachodnich krajach, gdzie uczelnie współpracują z wielkimi koncernami, jest wymiana studentów, a pracodawcy inwestują w przyszłą kadrę. U nas każdy chce się szybko dorobić i wyeksploatować ludzi jak tylko się da. Zagonić do pracy darmowych murzynów, bo i tak się nie zbuntują. Widać to np. po targach pracy. Jedyne sensowne oferty są w branży IT. Jeśli chodzi o bardziej techniczne firmy to w Łodzi nie ma co liczyć na płatne praktyki krótsze niż 3 miesiące. Pracodawcy nawet nie starają się przyciągać ludzi, bo wiedzą, że i tak będą mieli nadmiar praktykantów, w których mogą przebierać. Chociaż niektórzy się starają, szkoda tylko, że rekrutacja składa się u nich z 50 etapów i testów do mensy. Zabiegają o studentów dobrymi warunkami firmy spoza miasta, jednak nie każdemu pasuje jechać na praktyki do jakiegoś zadupia dolnego.
Dlatego też nie wydaje mi się atrakcyjna oferta autorki tematu. Chyba, że byłbym dobrze sytuowanym mieszkańcem stolicy. A tak, zero wakacji, 3 miesiące wolontariatu i jeszcze koszty utrzymania w najdroższym polskim mieście. Może i są tam jakieś ciekawe projekty, lecz w przypadku moim i większości moich kolegów to kompletnie niedorzeczny pomysł. Poza tym, prawda jest taka, że pracodawcy nawet nie patrzą na te obowiązkowe praktyki, tylko na normalną pracę, staże, ewentualnie dodatkowe kursy, szkolenia, uprawnienia.
W ostatnim czasie jakby silniej dawało się odczuć skutki kryzysu w branży... może to że już po Euro i wszystkie inwestycje stanęły, podwykonawcy poupadali? Z tego, co się orientowałem, to w tym roku ciężko nawet o te darmowe miesięczne prakty, a jeśli już to wielka łaska.